niedziela, 14 lutego 2016

dobrze wykorzystać

Powinny pracować. Praca uczy szacunku, odpowiedzialności i pomaga zrozumieć życie dorosłych. Większość zakazów niszczy naszą inwencję. Nie widzę też potrzeby organizowania pracy, młodzież sobie wyszuka korzystne oferty. Najwyższy czas przestać traktować młodzież jak dzieci. Gdyby w szkole gimnazjalnej i średniej zamiast "tykania" stosowano formę "Pan/i/" prawdopodobnie nie byłoby konfliktów z pedagogami. Uważam, że nastolatki powinny pracować, uczy to szacunku do pracy. Pamiętam swoją frustrację jak wraz z koleżankami chciałyśmy odciążyć rodziców i zarobić na swoje kieszonkowe (miałyśmy wtedy 12 lat), niestety nie było takiej możliwości, pracodawcy nie wiedzieli w jaki sposób mogą nas legalnie zatrudnić. Chciałyśmy roznosić ulotki i gazety, miałyśmy mnóstwo entuzjazmu, chciałyśmy to robić, co chyba nietypowe przy tego rodzaju pracy. Pochodzę z dobrej rodziny, niczego mi nie brakowało, ani moim wówczas 12. letnim koleżankom. Praca podnosi poczucie wartości, człowiek czuje się pożyteczny i potrzebny, nawet nastoletni. rzeba sobie uświadomić w stosunku do nastolatka, że zarabianie pieniędzy już za kilka lat będzie jego podstawową aktywnością życiową i to przez następnych kilkadziesiąt lat. Powinien więc możliwie wcześnie poznawać tak ważny obszar życia, ale rodzice są od tego, by odbywało się to sensownie. To co najważniejsze w tej kwestii – trzeba tak wychowywać własne dzieci, by nie bały się rodzicom powiedzieć prawdy, każdej, także tej związanej z pracą. Wtedy jest duża szansa, że da się sensownie połączyć chęć zarobienia własnej kasy, chęć bycia troszkę niezależnym z akceptowalnymi formami zarabiania i z obowiązkami np. szkolnymi. Rodzice mają to, czego małolat nie ma – doświadczenie i szersze widzenie tematu, dobrze byłoby to wykorzystać. Jeśli małolat chce zarobić i jest gotów np. uprawiać prostytucję, to najprawdopodobniej gdzieś błąd popełnili rodzice, skoro ich dziecko ma tak skrzywioną hierarchię wartości. Jeśli zaś dziecko jest „normalnie” wychowane, to nie ma nic złego w tym, że część wakacji przepracuje, rodzice przypilnują, by nie ucierpiały na tym obowiązki szkolne a więc przyszłość dzieciaka a aspekt wychowawczy dużo zyska. Dzieciak będzie miał wielka satysfakcję z posiadania przez siebie zapracowanych pieniędzy, nierzadko nie jest bez znaczenia, że nieco odciąży rodziców, ale to nie zmienia faktu, że nadal jest dzieckiem na utrzymaniu rodziców i to że zarobił parę złotych nie zwalnia pokój zagadek rodziców z ich obowiązków. To rodzice powinni ocenić, czy dziecko może jakąś część swojego czasu poświęcić na pracę czy nie – być może zabrzmi to paradoksalnie, ale moja Córka pracowała trochę w 1 i 2 klasie liceum (i częściowo w wakacje), zaś później już nie, bo doszliśmy wspólnie do wniosku, że ważniejsze jest dobre przygotowanie się do studiów. Dziecko normalnie wychowane powinno też być zdolne do poświęcenia części zarobionych pieniędzy np. na prezent dla rodziców. Ja z Córką mamy taki zwyczaj, że na mieście kawę Ona stawia – robię to celowo, niech nie uczy się „zginania rączek tylko w jedną stronę – do siebie”. Dostaje ode mnie kieszonkowe, to niech część umie wydać niekoniecznie na siebie, niech mi nie rośnie egoistka, co to tylko „daj” a od siebie nic. Zgadzam się z wypowiedzią annad, zwłaszcza w liceum powinno się zwracać do uczniów "Pan" "Pani", w szkole średniej miałam nauczyciela, który w ten sposób zwracał się do uczniów, to działało, szacunek był obustronny.

młodzi

Handlują w Internecie postaciami z komputerowych gier, dilują, a nawet uprawiają prostytucję. Czy i ile dzieci powinny pracować? Widać, że dzieci mają podstawowe wyczucie własnej korzyści. Wiedzą, że bardziej opłaca im się dorobić, niż spędzać czas na wkuwaniu. Tylko dlaczego państwo im tego zabrania? Odpowiedź jest jedna. Państwo zabrania, bo może zabraniać. Bo mu na to pozwoliliśmy. I jeśli chcę coś zmienić w naszym państwie, to zlikwidować wszelkie bezużyteczne zakazy marnujące potencjał tkwiący w obywatelach. Znalazłam ciekawy pomysł czytając forum o złym traktowaniu zwierząt,może połączyć dwa w jednym i dać młodzieży możliwość zarobkowania w schroniskach,dopłaty na takie cele zwrócą się na pewno. Nie mam nic przeciwko pracy dzieci, a nawet byłbym skłonny do zachęcania rodziców i palcówek oświatowych do organizowania tego typu zajęć dla nieletnich. Nic tak nie nauczy młodego człowieka escaperoom szacunku do pracy i zarobionych pieniędzy jak własne doświadczenie. Oczywiscie ze dzieci powinny pracowac. Co za pytanie ! Przeciez dzieci pracuja w Pakistanie, Idiach i Vietnamie. Przeciez jest globalizacja i ukochany wolny rynek. Tylko po przez prace dzieci mamy szanse pod wodza Donka i Platformy utrzymac sie jako kraj konkurencyjny.
Niedokoczone dzielo Hitlera dla Generalnej Guberni jest kontynuowane. Dzieci nalezy nauczyc pacierza, liczyc do 100 i jak sie podpisac. Cztery lata podstawowki powinny na to wystarczyc. I do roboty w obej firmie w koloni zwanej Rzeczpospolita. Do zawodu przyuczy obcy kapitalista. Większość dzieci i tak przez przeszło dwa miesiące wakacji, może wyjechać poza dom na okres 2-3 tygodni, ponieważ rodzice nie mają wystarczająca dużo pieniędzy. W okresie letnim escape room jest mnóstwo prac sezonowych, które mogą wykonywać dzieci i to na miarę ich sił i umiejętności. Sam jako 13 latek pierwszy raz poszedłem do pracy z kolegami i miło to wspominam. Praca polegała na zbieraniu owoców w sadach PGR-u, trzeba było przyjść najpóźniej na 8 rano, zerwać taką ilość owoców na jaką starczało sił i ochoty, a następnie przypilnować brygadzistę w punkcie odbioru owoców, żeby dobrze zapisał, kto i ile zebrał. Mama dawała mi na autobus, ale z kolegami wykalkulowaliśmy, że lepiej pójść 5 km piechotą, a za zaoszczędzone pieniądze kupić sobie lody. Pierwszą wypłatę w wysokości ok 250 zł przyniosłem do domu dumny jak paw i po uzgodnieniach z mamą, poszliśmy kupić dla mnie pierwszy w życiu prawdziwy garnitur. Muszę też dodać, że rodzice byli bardzo dumni ze mnie, że pracowałem i dołożyłem w tej biedzie PRL-owskiej do swojego garnituru. Od tego czasu zawsze pracowałem w wakacje, ażeby gdzieś wyjechać i nie siedzieć bezczynnie w domu.
Sami musimy coś Im proponować,chyba że dalej będziemy udawać,że nie ma tematu.